W najbardziej absurdalnej sprawie sądowej tegorocznej kampanii, sprawie kompromitującej pozywających, pozwanych i sąd, który godzi się to rozpatrywać - mamy absurdu i kompromitacji stopnie wy ższy i najwyższy. Dwa w jednym, jednego dnia, ostatniego dnia kampanii przed I turą.
Kolejny skład sędziowski uznał, że sprawa nadaje się do rozpatrywania w sądzie. Zamiast pogonić jednych i drugich wyjaśniając im łagodnie, że w demokracji każda partia na własną rękę i własną odpowiedzialnośc kreuje swój program i sądownie niczego nikomu narzucić nie można. To jest stopień wyższy.
Co gorsza - w kolejnej kampanii, w bliźniaczej, by nie rzec - tej samej sprawie, polski wymiar sprawiedliwościbierze się wprawdzie za rozpatrywanie absurdalnych pozwów w nadzwyczajnym trybie wyborczym, ale nie jest w stanie wydać prawomocnego wyroku przed dniem wyborów. Tak było w 2007, tak jest i teraz, co zresztą przewidziałem kilka dni temu. To jest stopień najwyższy, bez względu na los sprawy w przyszłym tygodniu.
Pod wrażeniem dzisiejszej decyzji sądu apelacyjnego postanowiłem stworzyć tytułowy neologizm. To jedno słowo, nie zaś głupie żale pod adresem Brutusa, wyrzec powinien był Cezar na schodach Senatu.