Wróciłem wczoraj z kina w niezłym nastroju. Film stanął na wysokości zadania: nie zmusił mnie do myślenia, potrzymał w lekkim napięciu, a psychoanalizę bohaterów sprowadził do konkluzji, że większy twardziel to ten, kto później zdradza swoje imię. "Predatorów" polecam wszystkim świadomym, że sequel to tylko sequel i każdy kolejny jest słabszy od poprzedniego.. Ale nie na tyle, by nie pójść.
I tu kopara mi opadła. Sławek Sierakowski, lewak ze sznureczkiem panienek chodzących za nim krok w krok, dzięki swej nowej knajpie zalicza kolejne podboje. A jeszcze niedawno córa miała do lewicy stosunek raczej podobny do mojego. Dziś wychodzi nagle na to, że zbałamucić ją łatwiej niż dwuletniego rudego kota, o Gizmo już nawet nie wspominając.
I co ja mam zrobić z tą notką - czy to jest "salonik kameralny", czy "polityka"?
Komentarze
Pokaż komentarze (25)