Minister finansów ocalał, a Sejm zjednoczył się w śmiechu. Sprowokował to osobiście marszałek czytając poprawki Senatu do ustawy o zmianie ustawy o systemie identyfikacji i rejestracji zwierząt. Bronisław Komorowski nie zdołał powstrzymać chichotu, gdy w omówieniu poprawek powtarzało się słowo "koniowaty". Gdy doszedł do "matki koniowatego", śmiechem gruchnęła cała sala. "Dziękuję w imieniu koniowatego", rzekł marszałek, choć nie sądzę, by wiedział, czy poprawki służą koniowatym, czy wręcz przeciwnie. Ja nie wiem.
To chwalebne, że Sejm się chce czasem pobawić w przerwach, lub nawet podczas stanowienia prawa. Woli przerwy, czyli gardłowanie na temat dowolny - jak "informacje rządu" czy wnioski o votum nieufności. Z tych pierwszych nic nie wynika nigdy, z tych drugich też nie, jeśli koalicja jest w miarę stabilna.
Jackiem Rostowskim Sejm bawił się trzy godziny. Planował dwie. Poślizg to umiarkowany. Pojawił się wątek zabaw: premier zarzucił opozycji, że prawa do igraszek nadużywa. Jak bowiem powszechnie wiadomo, Platforma składając równo dwa lata temu bodajże 16 wniosków o odwołanie poszczególnych ministrów rządu PiS - dobro kraju, a nie igraszki na celu miała, amen.
Sejm się pobawił. Skład rządu, stan gospodarki i finansów - nie drgnęły. Ale godzinny poślizg wystarczył, by Rzecznik Praw Obywatelskich nie załapał się już na transmisję obrad w TVP. Mało kto też słyszał jego podsumowanie:
Po 20 latach „drogi do państwa prawa”
Polska jest wciąż na początku tej drogi.
PS. Dzisiaj: Głosowanie 880 oraz Semkowszczyzna?