Niespecjalnie żal mi HGW. Żal mi Warszawy - to już grubo ponad rok faktycznego bezkrólewia i wstrzymania ważnych decyzji i inwestycji. Nie kryję, że miałem nadzieję na krok naprzód za nowej prezydentury. Niestety Hanna Gronkiewicz-Waltz nie stanęła na wysokości zadania. W kółko słyszę, że to niesprawiedliwe - za taki drobiazg... Ale, abstrahując już od tego, że prawo jest prawem - takie drobiazgi wstrzymują niejedną ważną inwestycję miejską: bo ktoś w ratuszu przegapił jakiś termin i przetarg diabli wzięli.
Zerknąłem w papierki, wysłuchałem Ludwika Dorna, który przedstawił stan prawny i faktyczny - i nie mam już niemal żadnych wątpliwości: HGW ustawę złamała, a jej ostatnie wyjaśnienia są żenujące. Niewiele mniej żenujące były natomiast uwagi historyczne Ludka Dorna, który wbrew zapewnieniom, że sprawa nie ma podtekstu politycznego, długo dowodził, jak ważną rolę w uchwaleniu przedmiotowego przepisu odegrała PO.
HGW może jeszcze pourzędować. Jeśli PO pójdzie w zaparte, rada miasta pewnie nie zgasi mandatu pani prezydent. Na razie PO milczy .Siedzę w Sejmie, jeszcze pół godziny temu w kuluarach roiło się od Platformersów, a tu nagle ani żywej duszy. Pod koniec stycznia zabierze więc głos wojewoda, który już oświaczył, że zrobi tak, jak mu zaleci szef, czyli minister spraw wewnętrznych.
A co z decyzjami, które podejmuje wójt (burmistrz, prezydent), który zawalił terminy? Prawna podstawa wygaśnięcia mandatu HGW powstała 26 grudnia, gdy mijał termin złożenia oświadczenia o działalności jej męża. To już 4 tygodnie! Dorn nieco rozczarowująco stwierdził:
sprawa wymaga dalszych analiz. Do licha,. toż kto ma wiedzieć, jeśli nie szef MSWiA? Ważne i legalne te decyzje, czy nie? A jeśli nie, czy wszystkie ich skutki prawne i faktyczne muszą być zniwelowane? Na czyj koszt?
PS. Uważni czytelnicy mogli zauważyć, że pierwotnie ten post miał 3 akapity. To nie próba zmiany rzeczywistości post factum: napisałem, ile zdążyłem, pobiegłem na kolejnego lajfa, po czym dopisałem akapit ostatni i niniejsze PS :)
