Krzysztof Leski Krzysztof Leski
2493
BLOG

Kto z kim dołki kopie

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

Mamy nowy kodeks wyborczy - od wejścia w życie dzieli go tylko podpis prezydenta. O niektórych szczegółach, zwłaszcza o JOWach, pisałem już sporo. Warto jednak przypomnieć, skąd to się w ogóle wzięło i co tam jeszcze Sejm i Senat wcisnęły.

Dziś nikt już nie wydaje się pamiętać, że projekt u progu kadencji, wiosną 2008, wniósł... SLD, by przedstawić się jako konstruktywna opozycja. Idea brzmiała szczytnie: zastąpić pięć osobnych ordynacji (parlamentarną, prezydencką, europejską, do rad i sejmików, oraz tę o wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów) – jednym aktem zbierającym wszystkie przepisy wyborcze. Zamiast pięciu ustaw liczących w sumie ponad tysiąc artykułów – 500 artykułów w jednym akcie. Przy okazji likwidującym niektóre niezrozumiałe różnice, np. różne godziny otwarcia lokali wyborczych.

W uzasadnieniu SLD napisał wręcz, że to synteza i nie należy w niej “dokonywać przełomowych zmian w treści prawa wyborczego”. Sam jednak sobie zaprzeczył przemycając w części sejmowej i samorządowej zmianę zasad przeliczania głosów na mandaty: z d'Hondta na St. Lague, potocznie uważany za “korzystny dla mniejszych partii”. To uproszczenie na pograniczu fałszu – obie metody deformują proporcjonalność wyborów na korzyść silniejszych, ale St. Lague czyni to łagodniej. Przy ówczesnych i obecnych notowaniach SLD jest dla lewicy lepszy niż d'Hondt. Żeby było zabawniej, d'Hondta do rad dużych gmin i powiatów oraz do sejmików wprowadził zaledwie 6 lat wcześniej... tenże SLD. Ale to było świeżo po wielkim triumfie wyborczym lewicy z 2001 r.

SLD proponował też JOWy w wyborach rad gmin do 40 tys. mieszkańców, a nie 20 tys., jak dziś. To nie nowość, lecz powrót do stanu z lat 90. Pojawiła się opcja dwudniowych wyborów i plan delegalizacji bilboardów wyborczych (plakaty będą mogły mieć maksimum 3 m.kw.).

Projekt wpłynął – i leżał. W marcu 2009 doczekał się I czytania i trafił do specjalnie powołanej Komisji Nadzwyczajnej. Ta zamówiła tuzin ekspertyz i spierała się między sobą oraz z ekspertami zwłaszcza o prawo kandydowania ludzi z wyrokami. Posłowie chcieli to ujednolicić, bo dziś, o paradoksie, ostrzejsze wymogi dotyczą samorządowców niż parlamentarzystów, ale sejmowi prawnicy powtarzali, że się nie da bez zmiany konstytucji. Spory budziły też pomysły rozszerzenia prawa głosowania przez pełnomocnika oraz wprowadzenia prawa głosowania pocztą. To ostatnie znalazło się w końcu w kodeksie, ale... pod warunkiem, że nie będzie to Poczta Polska: listownie, na adres konsula, będą mogli głosować Polacy przebywający za granicą.

PO wraz z PiS łatwo usunęły z tekstu metodę St. Lague przywracając lepszego dla nich d'Hondta. PO wraz z PSL wprowadziły do tekstu jednomandatowe okręgi (JOWy) w wyborach do Senatu. Po półtorarocznej pracy komisji projekt był gotów do głosowań w Sejmie. Przyniosły one miesiąc temu jedną sporą niespodziankę: JOWy do Senatu znów wypadły w wyniku wspólnej ofensywy PiS i SLD, którym w sukurs przyszła kiepska podczas głosowań frekwencja w klubie Platformy.

W sumie Sejm biedził się z kodeksem 2,5 roku. Senat pracował dwa tygodmnie i wprowadził... 315 poprawek, głównie eliminujących ewidentne błędy Sejmu. Najczęściej drobne, ale byl i taki, który mógł sprawić, że tu i ówdzie nie dałoby się w ogóle wybrać rad powiatów. W kodeksie znalazł się bowiem słynny “parytet”, który wcale nie jest parytetem: przepis ten nie nakazuje, by liczba pań i panów była na każdej liście jednakowa. Stanowi, że jednych i drugich ma być “nie mniej niż 35%”.

Kłopot w tym, że i obecne prawo, i nowy kodeks dopuszcza 3-mandatowe okręgi wyborcze do rad powiatów. Komitet chcący wystawić troje kandydatów musiałby wystawić co najmniej dwie panie (bo 35% z 3 to więcej niż jeden, więc w świecie ludzi – dwa) i także co najmniej dwóch mężczyzn. Ktoś to w Senacie zauważył i w kodeksie znalazł się przepis dopuszczający wyjątek w takim przypadku: jedna z płci może być reprezentowana przez jednego kandydata.

Dwie poprawki Senatu miały wagę ustrojową. Jedna przywróciła JOWy do Senatu, druga sprawiła, że jednomandatowe będą też okręgi w wyborach wszystkich niemal rad gmin – oprócz 65 miast na prawach powiatu. Sejm obie przyjął pomimo sprzeciwu praktycznie całej opozycji – tym razem frekwencja w PO była dobra, a PSL już się nie wahało.

W SLD muszą teraz mieć zgryz. Warto było?

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka