Jakoś nie umiem podzielić powszechnego oburzenia po 8-godzinnym zatrzymaniu dziennikarzy TVP, TVN i RMF w Smoleńsku. Nie pochwalam - ale śmiem zauważyć, że takie ryzyko jest w ten zawód wpisane na stałe. Wszędzie, choć w niektórych ustrojach i stronach świata bardziej.
Byłem zatrzymany m.in. w Iraku (za fotografowanie pociągu), w Izraelu (za wjazd do strefy okupowanej), w Egipcie (za "podejrzany wygląd"), w Jordanii (za obsikanie niewidzialnego obiektu wojskowego). Polskie media o tym nie wspominały - choć np. w Jordanii współsprawcą zbrodni i współzatrzymanym był polski dyplomata, którego zabrałem na wycieczkę do Akaby.
Rosjanie wiedzą, że polskie media są czułe na punkcie zabezpieczenia wraku Tu-154. Wiedzą, że zarzuca im się, że każdy może wejść, dotknąć, coś zabrać. Postanowili udowodnić, że nie każdy. Okazja była zbyt dobra, by ją zignorować. Protestów MSZ nie będzie.
PS. Podjąłem dziś dwa postanowienia. Pierwsze: ani słowa o kongresie Palikota. Drugie: ani słowa o kolejnej odsłonie layuotowej rewolucji w s24. Proszę nie testować trwałości tych postanowień.