"Będzie mniejsze Bizancjum", powiedział dziś Sławomir Nowak, co miało być poetycka sugestią, że kancelaria prezydenta będzie za Bronisława Komorowskiego prowadziła się skromniej niż za Lecha Kaczyńskiego. Pisałem już parokrotnie, że w świetle liczb jest akurat odwrotnie: rzeczywisty wzrost wydatków kancelarii na swoje własne utrzymanie ma wynieść w przyszłym roku aż 20%. Wśród przyczyn jest wliczenie w te koszty opłat za użytkowanie samolotów oraz konieczność odnowienia zapasów orderów, ale to nie wyjaśnia wszystkiego. Od początku kadencji Komorowskiego kancelaria średnio co tydzień ogłasza nowy przetarg.
Jasne, że to nie są kwoty rujnujące budżet i to nie Komorowski może zatrzymać "licznik Balcerowicza". Czepiam się jednak wydatków kancelarii, skoro Nowak znów wspomina o "Bizancjum". Wczoraj ogłoszono nowy przetarg: na całodobowy monitoring mediów dla Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Przetarg na taką usługę dla samej kancelarii ogłoszony został przed miesiącem. Lista haseł, których usługodawca ma poszukiwać, jest oczywiście nieco inna - ale czy naprawdę nie można było tego połączyć?
Pójdę dalej: zakładając, że władza monitoringu potrzebuuje (a uważam, że tak) - czy nie byłoby o wiele taniej zatrudnić jedną firmę, by pracowała na rzecz całej administracji centralnej?