Krzysztof Leski Krzysztof Leski
137
BLOG

Barajas

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

Jestem w domu, w moim kraju, na który wszyscy lubimy narzekać. Opowiem wam zatem, jak odlatywaliśmy wczoraj węgierskim samolotem z Hiszpanii. Nasz Wizzair do Katowic miał wystartować z Terminalu 1 madryckiego lotniska Barajas o 19.25.

17.10. Do dwóch okienek check-in z napisami Wizz-KTW ogromne kolejki. Obok jeszcze większa do jednego okienka dla lotu Wizzaira do Cluj. Za biurkami pusto.

17.20. Nasz check-in rusza. Idzie jakoś powoli. Nagle zamiera, po czym napis nad biurkiem, do którego się zbliżamy, zmienia się z KTW na Cluj. Drugi check-in do Katowic przesuwa się o dwa okienka w lewo. Pojawia się nowy. Kolejki przegrupowują się w stylu wulkanicznym.

17.35. Docieramy do biurka. Młody, elegancki człowiek bierze nasze paszporty, leniwie stuka w klawisze swego komputera, ale nagle wylogowuje się, wstaje i najwyraźniej idzie do domu. Zastępuje go urodziwa skądinąd panienka.

17.40. Panienka nie może się wlogować do właściwego lotu. Pyta sąsiadkę, przez ile "z" pisze się "Wizzair".

17.45. Panienka wlogowała się i już zdołała stwierdzić, że jesteśmy na liście pasażerów. Zaczyna przygotowywać naklejkę na walizkę mojej córy.

17.47. Zawiodła koordynacja ruchów. Panienka nacisnęła nie to, co trzeba. Walizka pojechała bez naklejki. Przerażona panienka chwyta za telefon. Kolejka za nami gotuje się.

17.50. Panienka wręcza nam karty pokładowe, nadal wisząc na telefonie. Oddalamy się z nadzieją, że nalepka dogoni walizkę.

18.15. Przechodzimy kontrolę osobistą. Nasze karty pokładowe kierują nas do bramki C38. To nawet blisko. Nie widać tam jednak śladu przygotowań do odprawy do Katowic.

18.20. Zerkam na dużą tablicę lotów. Katowice mają bramkę C44. To jakieś 200 metrów marszu.

18.40. Pod bramką C44 stoi już gigantyczna kolejka, którą bojkotujemy, bo wszak wszyscy wsiądą.

18.50. Jakby piorun strzelił: tłum łamie szyk i pędzi galopem. Zmiana bramki: C37. Znowu 200 metrów.

19.10. Ta bramka ma swoją zaletę: tuż obok bramka dla palaczy. Kolejka stoi, ja palę, dziewczyny siedzą i plotkują z białoruską studentką.

19.15. Zerkam na ogólną tablicę lotów i widzę: Katowice C47. Podchodzę do panienek przy bramce i pytam, czy coś o tym wiedzą. Nie, nie wiedzą. Czy mogą sprawdzić?

19.16. Sprawdzają leniwie. Nie czekając na wynik zabieram swoją grupkę i dreptamy pod C47. Tym razem to naprawdę kawał drogi, jakieś 400 metrów.

19.17. Mija nas galopem forpoczta, a potem kłusem peleton przegrupowującej się kolejki.

19.20. A jednak jakimś cudem jesteśmy tym razem w kolejce blisko bramki. Niech tam, postoimy.

19.40. Boarding!

19.45. No, niezupełnie. Wpuścili nas do... rękawa. Samolot jeszcze nie gotów na przyjęcie gości.

20.00. Po kwadransie spędzonym w rękawie - siadamy w samolocie.

20.15. Pilot obwieszcza, że chwilowo nie mamy zgody na start.

20.45. Pilot obwieszcza, że wkrótce powinniśmy dostać zgodę na start.

21.10. Zaczynamy kołowanie. Ale na początek pasa kawał drogi - lotnisko Bajaras projektować musiał ktoś bez wyobraźni. Cztery kilometry drogi.

21.30. Jesteśmy w powietrzu. Pilot tuż po starcie odbija na wschód. Madrytu nawet nie widać.

0.10. Lądujemy w Katowicach. Walizki przyjeżdżają po 5 minutach, w tym walizka córy, z dobrą nalepką. Po kolejnej minucie jesteśmy na zewnątrz. Zaciągam się powietrzem dobrej organizacji.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości